sobota, 31 stycznia 2015

Szymon "Kazik" Ratajzer". Wspomnienia powstańca z warszawskiego getta"

Symcha Rotem / Szymon "Kazik" Ratajzer "Wspomnienia powstańca z warszawskiego getta"
Wstęp: Władysław Bartoszewski
Posłowie: Marek Edelman
Veda, Warszawa 2012














Ostatnio często czuję się dotknięta koniecznością poszukiwania sensu. Więcej sensu! - chciałabym niemal krzyczeć, oglądając wiadomości, słuchając radia, idąc alejkami centrum handlowego.



I wtedy przydaje się taka opowieść non fiction jak niniejsze wspomnienia Szymona Ratajzera "Kazika". Życiorys, który mnie stawia do pionu. Ten facet całe życie przeżył z sensem. Zachował się godnie w chwili próby. Podejmował właściwe, choć tragiczne decyzje. Nie odpuścił nawet na sekundę w czasach, kiedy popadnięcie w poczucie bezsensu było takie łatwe, takie łatwe...

Zaczęto mówić o tym chłopaku z Czerniakowa, powstańcu, bojowniku dopiero pod koniec XX wieku, kiedy to Anka Grupińka opublikowala Po kole. Rozmowy z żołnierzami Getta Warszawskiego. Przez kilkadziesiąt lat nikt w Polsce nie znał bohaterskiej postawy "Kazika" Ratajzera w czasie wojny.
Szymek Ratajzer

Ratajzer, Cukierman, Siewierski na Krakowskim Przedmieściu, maj 1943 - tuż po wyjściu kanałami z dogasającego getta.
Uśmiechać się trzeba, żeby żyć.

Ratajzer, chłopaczek kilkunastoletni, potem dwudziestolatek, korzystając z tego, że wyglądał i mówił jak Polak oraz powoływał się umiejętnie na przynależność do polskiego podziemia oraz robił wrażenie zdeterminowanego w tym swoim czarnym SS-mańskim płaszczu i glancowanych oficerkach, zdołał ocalić wielu swoich żydowskich braci.

Brał udział w akcjach zdobywania broni dla powstańców żydowskich, był łącznikiem "Antka" Cukiermana po aryjskiej stronie i, tak jak tamten, rozwoził po kryjówkach pieniądze na utrzymanie Żydów ukrywanych u Polaków. Pieniądze te dostarczali Żydzi amerykańscy poprzez struktury AK (Żegota). Ostatnio czytałam o tym w biografii Marcela Reicha-Ranickiego, który ocalał z żoną właśnie dzięki dostarczaniu pieniędzy przez łącznika "Antka" Cukiermana - może nawet był to "Kazik"? Bo w sumie w 1943 prowadziło tę niezwykle ryzykowną ze względu na szmalcowników działalność trzech- czterech chłopaków. Tylu ich ocalało z getta i miało "dobry wygląd".



Mam pierwsze wydanie z tą piekną okładką wykorzystującą pracę Leona Tarasewicza

Kiedy w 2002 roku przeczytałam po raz pierwszy Odczytanie listy Anki Grupińskiej, poczułam, że ta książka z biogramami to jest skarb. Od tamtej pory coraz częściej przekonuję się, że intensywność losów ludzich pokazywana w literaturze non fiction ma czasami głębię i wartość nie do doścignięcia przez fiction. Środki literackie nie są w stanie oddać niewyrażalnego.

Książka kultowa - najwyższa jakość sztuki wywiadu

Rónolegle czytałam też rozmowę z Edelmanem w  Ciągle po kole (2000) i najbardziej poruszyła mnie - już wtedy, teraz znowu - opowieść o wyjściu grupy Edelmana z kanałów na Prostej. Zorganizował to właśnie "Kazik".  (Obecnie upamiętnia to niewielki pomnik.)

Właz na Prostej, którym powstańcy z getta wyłazili "jak koty" na oczach komentujących to między sobą przechodniów

Wiele jest poruszających wprost bezgranicznie historii żydowskiego cierpienia w czasie okupacji niemieckiej, ale ja wciąż myślę o tamtej historii na Prostej. "Kazik" bierze na siebie odpowiedzialność za to, że zamknęli właz po pół godzinie i odjechali, chociaż być może był tam ktoś jeszcze na dole. Podobnie odpowiedzialnym czuje się Edelman, który wyszedł jako jeden z pierwszych. Sprzeciwiał się Kazikowi, gdy ten kazał ruszać, widząc poruszenie w budce żandarmów niemieckich na Żelaznej - ok.150 metrów od nich - ale poddał się. Podobnie Cywia Lubetkin, która po tym, jak szczęśliwie dotarli do zagajnika na skraju Puszczy Kampinoskiej koło Łomianek, chciała Kazika za tę decyzję zastrzelić. Na szczęście nie mieli chyba broni... Za to wysłali dwóch chłopaków z powrotem, po tych pozostawionych. Zostali oni niestety schwytani i zabici już na Placu Bankowym. Czyli było troje liderów w tej grupie 30 osób - ocaleńców z getta. Ale tylko "Kazik" na zewnątrz. Grupa siedziała kilka dni w kanałach, ufając, że "Kazik" ich wyciągnie i nikogo nie zostawi. "Kazik" w tym czasie natknął się na mur obojętności wobec losów tej garstki, która przeżyła powstanie w getcie. Nikt nie chciał im pomóc. Był maj 1943 roku. Żcyie w Warszawie toczyło się jak zawsze, choć w tym czasie Niemcy wysadzali bunkier Anielewicza na Miłej...


Ostatecznie "Kazik", za pieniądze, poprzez człowieka z GL wynajął od "króla szmalcowników" dwa samochody do przeprowadzek (przyjechał tylko jeden). Grupa Edelmana przyprowadzona kanałami z Franciszkańskiej pod ulicę Prostą spędziła tam przy włazie kilka dni bez jedzenia i picia. Prawdopodobnie część nie stała dostatecznie blisko włazu, może umarla z głodu i ran. Kazik, Cywia i Marek  - tacy młodzi wtedy - cierpieli jednak do końca życia z powodu wyrzutów sumienia, bo złamali obietnicę, że bez nich nie odjadą. Ale musieli odjechać i "Kazik" podjął tę decyzję.

Szymon Ratajzer po wojnie trochę oszalał... Chciał zabijać Niemców - wszystkich, jakichkolwiek. Na szczęście nie powiodły się jego plany. Wyjechał do Palestyny. I tam zaczął żyć. założył rodzinę. Przyjął nazwisko Symcha Rotem. Odniósł sukces zawodowy. Na zdjęciach śmieje się dużo. Podziwiam jego wolę życia, instynkt samozachowawczy. Jasność co do tego, co jest naprawdę ważne.




2 komentarze:

  1. Dziękuję ci, Agnieszko, za przedstawienie tej książki. Nie znałam, chcę przeczytać.

    Niedawno pisałam o wspomnieniach Stanisława Likiernika ( http://proczyliza.blogspot.com/2015/02/stanisaw-likiernik-made-in-poland.html#more ), gdzie też pojawia się temat powstania w getcie warszawskim. Książka ze wszech miar godna uwagi.

    Ma w domu "Ciągle po kole" i przypuszczam, że szybko się za nią zabiorę. Mam wydanie z Twojego Stylu z 2000 roku. Te wydania się różnią, jak można przeczytać tutaj http://arete.media.pl/spotkanie-autorskie-anka-grupinska-poznaniu/

    Bardzo bym chciała, żeby wzrosła świadomość na temat powstania '43 r. Żeby ludzie spojrzeli na Anielewicza i jego ludzi jako na również polskich powstańców. Choć oczywiście Żydzi mogą i pewnie są z nich dumni, Polacy też powinni myśleć o tych straceńcach, jako o swoich bohaterach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez bym sobie życzyła, żeby oddawana częściej hołd tym ludziom! I dzięki za wnikliwy komentarz :)

      Usuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.