niedziela, 12 stycznia 2014

Osip Mandelsztam "Zgiełk czasu"

Osip Mandelsztam Zgiełk czasu
(ros. Szum wremieni)

Byłem niespokojny i nieswój. Udzielił mi się  cały niepokój stulecia. Dokoła przebiegały dziwne prądy: fascynowano się samobójstwem, oczekiwano na koniec świata.

Sięgając znowu po powieść z serii Nike [Czytelnik], natrafiłam (po opowieści o Budapeszcie lat 30. XX wieku Sandora Maraia)  znowu na okres międzywojnia, tym razem w Rosji. Tu bohaterem jest m.in. Sankt Petersburg. Opisane z podobną jak u Maraia miłością i z podobną tęsknotą za minioną wielkością.

Poza tym  tłumaczenie Zgiełku czasu Mandelsztama na język polski ma ciekawą historię. Powieść ta, nowatorska formalnie, napisana przez Mandelsztama w 1925 roku, została pieczołowicie przygotowana do druku przez Ryszarda Przybylskiego w 1970 roku, a następnie wstrzymana przez cenzurę na 24 lata. Uwięziona przez ćwierć wieku! Dlaczego? 

Dzisiejszy czytelnik może nie dać rady tego pojąć... Wyjaśnienie, jakie zagrożenie dla systemu socjalistycznego w Polsce mogła stanowić opowieść o dzieciństwie i wczesnej dorosłości w przedrewolucyjnym Sankt Petersburgu i na wygnaniu na Krymie w portowym mieście Teodozja, wydaje się zadaniem ponad siły. Tak jak zrozumienie, że na pierwszą zsyłkę trafił za wiersz tak się zaczynający:

Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi,
Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy,
A w półsłówkach, półrozmówkach naszych
Cień górala kremlowskiego straszy.
Palce tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa,
Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada.
Śmieją się karalusze wąsiska
I cholewa jak słońce rozbłyska.
Przekład S. Barańczak

Co tak mogło zbulwersować w Zgiełku czasu cenzorów z ulicy Mysiej w Warszawie w 1970r.? Nieprzesłodzony, konkretny, wiarygodny, szczegółowy choć poetycki obraz mieszczańskiego, wygodnego życia Rosjan sprzed rewolucji bolszewickiej? Możliwe. Poza tym Mandelsztam był po prostu na czarnej liście, jako prywatny wróg Stalina, wróg ZSRR. Tylko wytrwałość jego żony Nadieżdy sprawiła, że jego dzieło stało się w końcu znane światu.

Zgiełk czasu to cenny to obraz pełen opisów miejsc, mieszkań, ludzi różnych warstw społecznych - arystokratów, kupców, nauczycieli, aktorów, praczek i zawodowych żołnierzy - szkół, wykonywanych zawodów, rozrywek dzieci i dorosłych. Wszystko w wyjątkowym synestetycznym ujęciu. Z zachwytem oglądamy wraz z Mandelsztamem parady wojskowe i podziwiamy „granitowy raj” czyli miasto nad Newą. Moskwy nie warto było wtedy nawet wspominać. Warszawa to obmierzłe miejsce najgorszego zesłania -zachodnie rubieże imperium”. Sam Mandelsztam tu się właśnie urodził, a studiował we Francji, Niemczech i w Sankt Ptersburgu właśnie.

Najbardziej do mnie przemówił fakt, że narrator przytacza pełne szczegółów obrazy i , jak mało kto, zapachy dzieciństwa. Dworzec, w którym wisiał „szczególny zaduch: wilgotnawe powietrze zapleśniałych parków, zapachy gnijących inspektów i cieplarnianych róż spotykały się z ciężkimi wyziewami bufetu, z dymem ostrych cygar, a dworcowy czad z kosmetykami parotysięcznego tłumu.”

Czy choćby spacer z francuską guwernantką, który zawiódł narrartora do ambasady Włoch: Wiał stamtąd zapach żywicy, kadzidła i czegoś słodkiego i przyjemnego.” Bo ówczesny świat – świat przedradziecki – to był świat niemal paryskiego szyku. Z pewnością blisko mu było do berlińskich klimatów intelektualnych i estetycznych. Niedługo to wszystko zginie pod nawałą zapachu niemytych ciał, walonek i konserw i prochu.

Ów magiczny moment niechcianego przełomu świetnie oddaje sam tytuł. Nie znam wielu lepszych tytułów niż Zgiełk czasu… To jest naprawdę udana metafora. Dobrze ten moment końca świata odbija się też w formie tej powieści składającej się z trzech niezależnych obrazów: Zgiełk czasu, Teodozja i Znaczek Egipski. Opowieść rozwija się od linearnego po chaotyczny strumień skojarzeń.

Innym ważnym dla czytelnika motywem jest konflikt tożsamościowy narratora (także autora), syna kupca żydowskiego pochodzenia, ale już niewierzącego, patrzącego na świat swojej rodziny jak na świat obcy. Mandelsztam, żeby to ująć najkrócej znowu sięga po metaforę zapachową:
Jak okruszyna piżma wypełnia swą wonią cały dom, tak niezauważalny wpływ judaizmu kształtuje całe życie. O, jakiż to silny zapach.

Przypomina mu to zapach gabinetu ojca: „przenikający wszystko zapach garbowanej skóry, dłoniastych skórek giemzy porozrzucanej po podłodze i ruchliwych jak palce pędów pulchnego zamszu - to zapach jarzma i pracy.”

Wspomina też zapach szafy z książkami z domu dzieciństwa. Kiedy zaś pisze o szkole, dobrej konserwatywnej szkole z tradycjami, dostrzegamy, że nie miał tam szans poczuć się swobodnie. Pewnie nigdy nie miał tej łatwości…

Wynotowałam sobie też jego zdanie o tym, jak pisać: Zniszczcie rękopisy, ale zachowajcie to, coście – bezradni – nabazgrali na boku z nudów, jakby we śnie.

Jak wiemy, Osip Mandelsztam znany jest obecnie przede wszystkim jako poeta, akmeista, autor manifestu tego nurtu poetyckiego z 1919 r. Popatrzmy jeszcze raz na jego zdjęcia - na ciężar losu, który stał się jego udziałem.
1914 r.
1934 r. 
1938 r.

____________________________
Czytamy serie wydawnicze... Nike [Czytelnik]




2 komentarze:

  1. Och, mam nadzieję, że kiedyś na to trafię, bardzo bym chciała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak zaprezentowałaś książkę i samego autora, że trudno przejść obojętnie.
    Sam tytuł zachęca bardzo a co dopiero czasy, które Osip opisuje.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, gdy uznam to za stosowne.